Dawno, dawno, naprawdę dawno temu, wiejscy ogrodnicy posiadali swoje własne autorskie przepisy na nawozy z ziół rosnących na łąkach i dookoła ich domostw. Był to efekt spuścizny wiedzy na temat właściwości ziół gromadzonej przez pokolenia. Wiejscy ogrodnicy doskonale wiedzieli jakich roślin użyć by polepszyć kondycje swoich roślin, a jakich by uporać się z nadmiernie pojawiającymi się szkodnikami.
Niestety pojawienie się nawozów sztucznych i chemicznych oprysków spowodowało, że wiedza ta już niemalże całkowicie zanikła i bardzo ciężko jest obecnie dotrzeć do źródeł, które pozwalały by czerpać z tych niegdyś popularnych metod. No bo przecież łatwiej jest kupić gotowy preparat i postępować wedle instrukcji niż musieć samemu tworzyć własną mieszankę. Na szczęście stosowane wtedy rośliny nadal występują w naszym otoczeniu, także nic nie stoi na przeszkodzie by samemu po nie sięgnąć i zacząć wytwarzać własne nawozy – i to za darmo!
W dzisiejszym wpisie skupię się przede wszystkim na zastosowaniu roślin z naszego otoczenia jako naturalnych nawozów, które odżywią nasze rośliny w niezbędne do wzrostu składniki odżywcze, a jednocześnie dostarczą im materii organicznej użyźniając tym samym glebę.
Tworzeniem naturalnych pestycydów (które mimo, że naturalne w permakulturze raczej nie powinny znaleźć zastosowania, bo to przyroda ma panować nad liczebnością szkodników, a nie my) zajmiemy się szczegółowiej przy okazji omawiania cyklów rozwojowych poszczególnych szkodników – bo cykl artykułów na ten temat mam w planach. 😉
O zielonych nawozach z pewnością każdy słyszał. Są to rośliny stosowane coraz powszechniej w konwencjonalnych uprawach rolniczych – i to chyba jeden z niewielu pozytywnych aspektów oddziaływania UE, która dopłatami zachęca rolników do stosowania ich jako poplon lub sowicie wynagradza za uwzględnianie ich w płodozmianie. Za czasów gospodarzenia mojego dziadka nikt nie tracił na nie czasu – bo nie dają bezpośrednich korzyści w postaci zysków pieniężnych. Dlaczego są istotne? Stanowią one doskonałe źródło materii organicznej, a dodatkowo jako poplon zabezpieczają glebę przed erozją. Mają też jedną niesamowitą właściwość – większość z nich to tzw. akumulatory roślinne. Podobnie jak akumulator w samochodzie gromadzi energię, którą później rozprowadza do poszczególnych podzespołów naszego wehikułu, tak i akumulatory roślinne posiadają zdolność do gromadzenia w swoich tkankach pierwiastków, które normalnie dla większości roślin są niedostępne – chociażby ze względu na fakt, że występują na znacznych głębokościach, gdzie korzenie przeciętnej rośliny nie sięgają. I tak wyciągają z głębokich warstw gleby pierwiastki, by gdy już dokonają swojego żywota udostępnić je innym roślinom, które wyrosną na ich miejscu. Mogą też działać w inny sposób, jak chociażby rośliny motylkowe (groszek, koniczyna, fasola, łubin), które dzięki właściwościom swojego systemu korzeniowego (sławne bakterie brodawkowe) wiążą azot atmosferyczny i oddają go glebie.
Dlatego jeśli pragniemy prowadzić nasz ogród w duchu permakultury, to tego typu rośliny powinny całkowicie wyeliminować konieczność stosowania nawozów sztucznych – o których katastrofalnym wpływie na mikroorganizmy glebowe już niejednokrotnie wspominałam. Tym bardziej, że akumulatory dynamiczne jako nawóz naturalny w przeciwieństwie do nawozów sztucznych wzbogacają glebę wielostronnie, a nie jak nawozy sztuczne zawierające w swoim składzie co najwyżej kilka spośród kilkunastu niezbędnych do zdrowego wzrostu roślin składników + niestety różne zanieczyszczenia typu metale ciężkie i inne niekorzystne dla naszego zdrowia bajery, których zawsze można się w nawozach sztucznych spodziewać.
Akumulatory roślinne to rośliny, które warto stosować zwłaszcza wtedy gdy obejmujemy pieczę nad nowym ogrodem, którego gleba jest mocno zubożała, ponieważ w szybkim czasie pozwolą nam zwiększyć jej żyzność i zasobność i polepszyć jej właściwości rozluźniając dogłębnie zbitą glebę swoimi korzeniami.
Przykłady roślinnych akumulatorów dynamicznych:
Krwawnik pospolity – Potas, Fosfor i Wapń
Mniszek lekarski – Azot (głównie w liściach), Potas, Fosfor, Wapń, Miedź i Żelazo,
Pokrzywa – Azot, Potas, Wapń, Siarka, Miedź, Żelazo i Sód,
Wyka – Potas, Fosfor i Azot,
Żywokost – źródło potasu, Fosforu, Wapnia, Miedzi,
Żelaza i Magnezu,
Rumianek pospolity – Potas, Fosfor i Wapń
Skrzyp – Potas, Fosfor, Wapń, Żelazo, Mangan, Miedź i Krzem,
Łubin – Fosfor, Azot,
Lucerna – Żelazo i Azot,
Mięta – Magnez i Potas,
Rukiew wodna – Potas, Fosfor, Wapń, Siarka, Żelazo, Magnez, Sód,
Pięciornik gęsi – Potas, Wapń i Miedź,
Szczaw – Potas, Fosfor, Wapń, Żelazo i Sód,
Koniczyny – Fosfor i Azot,
Z drzew i krzewów:
Czarny bez – Azot, Fosfor, Potas,
Klon – Potas,
Brzoza – Fosfor,
Buk – Potas,
Jabłoń – Potas,
Dąb – Fosfor,
Robinia (zwana potocznie akacją) – Potas, Wapń i Azot,
Lipa – Fosfor i Wapń,
Jak je stosować w ogrodzie i gospodarstwie?
Najprościej jest stosować je jako ściółki, rzucając całe rośliny lub rozdrabniając je by stworzyły bardziej zwartą warstwę chroniąc dodatkowo przed kiełkowaniem chwastów. Tak w tym roku postąpiłam z żywokostem rzucając liście rośliny pod krzewy pomidorów, przez co od czerwca ani razu nie musiałam ich pielić, a gleba pod warstwą ściółki jest stale pulchna i wilgotna. Dodatkowo żywokost odstrasza ślimaki gdyż na powierzchni liści są liczne szorstkie wypustki, które nawet dla ludzkiej skóry są lekko drażniące.
Jeśli zależy nam na szybkim działaniu, gdyż rośliny kiepsko się mają i wymagają natychmiastowej interwencji możemy sporządzać gnojówki i wywary wodne. Ja wywary wodne robię na zimno, zalewając ziele wodą i zostawiając na dzień czy dwa po czym podlewam nimi rośliny. Gnojówka natomiast w wyniku fermentacji zyskuje o wiele silniejsze działanie. By powstała, ziele zalewamy zimną wodą i pozostawiamy z lekka tylko przykryte, aż do momentu gdy proces fermentacji ustanie i roztwór przestanie się pienić. Oczywiście nie zapominamy o mieszaniu mikstury, najlepiej raz dziennie. Uwaga!!! Gnojówek nie zaleca się sporządzać w metalowych pojemnikach, ze względu na ryzyko wchodzenia metalu w niepożądane reakcje i powstawanie szkodliwych substancji. Gnojówkę zawsze warto rozcieńczyć przed użyciem – w zależności od ilości użytego materiału i jego rodzaju zalecane rozcieńczenie jest różne. Ale to już temat rzeka – znaczy spodziewajcie się kolejnych artykułów w tej tematyce.
Ciekawym zastosowaniem akumulatorów roślinnych jest ich traktowanie jako dodatku do kompostu, co zwiększa jego, że tak powiem po dietetycznemu – wartości odżywcze. 😉 I tak np. jeśli potrzebuję wysoko azotowego kompostu, a nie mam dostępu do żadnej kupy to mogę nazbierać pokrzyw, liści karagany, robinii (potocznie akacji) czy np. olchy i dorzucić je do mojego kompostu. Jeśli uwielbiam pomidory i wiem, że co roku sporo ich uprawiam warto kompost wzbogacać np. żywokostem.
Warto zwracać uwagę na to by dostosować rodzaj roślinnego akumulatora do wymagań rośliny, którą chcemy nim nawozić. Tak na przykład rośliny z powyższej listy stanowiące bogate źródło azotu jak pokrzywa czy mniszek, nawożą i wzmacniają rośliny. Poleca się je do stosowania pod rośliny, które do prawidłowego rozwoju potrzebują dużo składników pokarmowych – np. dynia, cukinia, ogórek, kapusta. Nie zaleca się natomiast ich nadmiernego stosowania pod rośliny, które tych składników pobierają niewiele, w związku z czym łatwo je przenawozić – np. sałata, rzodkiewka, groch, fasola. Warto mieć to na uwadze nawożąc pomidory, które lubią azot tylko w początkowym etapie wzrostu, jeżeli będziemy je dalej intensywnie nawozić azotem po zawiązaniu owoców, to będą bujnie rosły w pędy i liście, a owoce będą ciągle zielone i bardzo długo zajmie im wybarwienie się świadczące o dojrzałości. Bo jak zawsze zastosowanie ma kardynalna zasada: wszystko z umiarem. 😉
No to co – rozejrzyjcie się jakie roślinne akumulatory występują w Waszej okolicy, wykorzystujcie je jako ściółkę i twórzcie własne mikstury. Zabawa w szalonego naukowca – czas start! 😉
Dodaj komentarz