Wiem jak to jest gdy doskwiera człowiekowi brak ogrodu, wtedy nawet parapet staje się królestwem wielu możliwości. A posiadanie balkonu to już w ogóle bajka i setki możliwości jego aranżacji. 😉 Jeśli więc ktokolwiek zamarzy o świeżutkich ziemniaczkach z koperkiem na obiad – nawet w niehandlową niedzielę – a posiada choćby parapet, to NIC NIE STOI NA PRZESZKODZIE!!!
Ziemniak to warzywo niebanalne – bowiem w XVIII wieku został we Francji okrzyknięty warzywem, które zlikwidowało problem głodu nękający ówczesne społeczeństwa. Ziemniak jest tak powszechny i lubiany na całym świecie, że doczekał się chyba wszelkich możliwych interpretacji kulinarnych na swój temat. Także nasze miejskie gospodynie w czasach wojennych doceniały wartość odżywczą tego warzywa i inicjowały uprawy ziemniaków nie tylko na ogrodach działkowych, ale również w formie ogrodowej partyzantki na skwerach i w parkach miejskich.
Czyli już wiemy, że warto być z tym warzywem za pan brat. No to teraz dowiemy się jak zabrać się za jego uprawę.
W bulwy można zaopatrzyć się w Internecie lub u pierwszej lepszej Pani Zdzisi na straganie. Tylko marketowych ziemniaków nie polecam, bo te mogą być mało żywotne. Bogactwo odmian jest naprawdę niesamowite. Na moim balkonie w tym roku ziemniaki z czerwoną skórką i takie z fioletowym miąższem – a co! Chyba już bardziej alternatywnie się nie dało!
Jeśli chodzi o uprawę ziemniaków na małą skalę to połowa marca jest już dobrym momentem by się za nią zabrać. Jedyne ryzyko w postaci wiosennych przymrozków łatwo jest wyeliminować stosując wiosenną agrowłókninę, która dodatkowo przyspieszy naszą uprawę. Zatem chwytamy bulwy w dłoń iii…
Aby dodatkowo przyspieszyć uprawę na samym starcie warto wybrane przez nas bulwy (sadzeniaki) wystawić na działanie promieni słonecznych by wypuściły tzw. kiełki. Niektórzy zalecają podkiełkowywać ziemniaki w ciemności – jednak dla mnie nie znajduje to żadnego logicznego uzasadnienia. Po pierwsze wybiegłe z niedoboru światła kiełki są kruche i podatne na uszkodzenia, po drugie zielony barwnik w kiełkach podobno ma powodować większą odporność sadzeniaków na choroby np. zarazę ziemniaka – do żadnych publikacji naukowych na ten temat jeszcze nie dotarłam więc nie potwierdzam i nie zaprzeczam. 😉
Mamy już podkiełkowane sadzeniaki – zatem zabierzmy się do ich sadzenia. Ziemniaki warto posadzić w głęboką donicę – o pojemności 25 litrów. Na początek dajemy niewiele ziemi – jakieś 10 centymetrów. Sadzimy wybrane sadzeniaki kiełkami do góry w odstępach minimum 10 cm i przysypujemy ziemią. Po czym podlewamy umiarkowanie wodą. W miarę wzrostu pędów z liśćmi podsypujemy je ziemią by coraz wyżej się ukorzeniały. Równie dobrze sprawi się jakikolwiek worek, któremu wywijamy boki tworząc kołnierz, który w miarę dosypywania ziemi rozwijamy, do momentu gdy cały worek wypełni się ziemią.
O co chodzi z tym przysypywaniem? Najważniejsze (zaraz po wodzie) dla obfitego plonu to obsypywanie łodyg ziemniaka w miarę ich wzrostu. Ziemniak wywodzi się z rodziny psiankowatych, więc jego łodyga podobnie jak u pomidora ma zdolność do wytwarzania korzeni przy kontakcie z podłożem. Więcej korzeni to więcej zawiązanych bulw. Na polach nazywa się to obredlaniem i wykonuje się ten zabieg mechanicznie.
Jeśli chodzi o dalszą uprawę to jedyne co musicie robić to pamiętać o regularnym podlewaniu ziemniaków – w sposób umiarkowany oczywiście – bo ziemniaki nie lubią stać w wodzie. Niestety okresowe susze powodują mniej obfity plon.
Szkodniki i choroby? Jeśli jakimś cudem na balkonie odnajdzie Was stonka albo zaraza ziemniaczana to stonkę potraktujcie butem, a na zarazę nic nie poradzicie – i tak zwykle dopada rośliny gdy te zdążą już zawiązać zadowalającą liczbę bulw.
Najprzyjemniejsze – zbiory 😉
Pierwszych zbiorów możemy dokonać po przekwitnięciu kwiatów, w których z pewnością się zakochacie. Wystarczy rozdrapać wierzch ziemi by dokopać się do najmłodszych ziemniaczków, które nawet nie wymagają obierania. Zbiory całkowite można rozpocząć po kwitnieniu gdy tylko najdzie nas ochota.
Ja osobiście czekam aż roślina całkiem zbrązowieje jak na zdjęciu powyżej i uschnie, by mieć pewność, że moje ziemniaki osiągnęły maksymalne możliwe w tych warunkach rozmiary.
Przekwitłe kwiaty radzę usunąć – po pierwsze rozwijające się owoce nadwyrężają siły rośliny, która wiąże nasionka zamiast inwestować energię w rozwój bulw, po drugie owoce te są trujące – zatem zwłaszcza w przypadku posiadania dzieci warto się ich pozbyć.
Rada od dietetyka – jeśli ziemniaki na samym wierzchu mają zielonkawe zabarwienie to zaleciłabym ich głębsze obsypanie ziemią i odczekanie aż pozbędą się zielonego barwnika. Za zielonkawą barwę ziemniaków odpowiada solanina, która nie jest korzystna dla naszego zdrowia.
To świetna zabawa nie tylko dla dorosłych ale i dla dzieci, które w ten sposób zyskują bardzo cenne doświadczenia i uczą się poprzez zabawę.
Zatem nie zwlekaj – do dzieła!
Dodaj komentarz