Pamiętacie jak pisałam, że u nas w domu pójście 20m po świeżą roszponkę na śniadanie było nie lada wyczynem? Okazuje się, że nie tylko my tak mamy 😀 Ale z odsieczą przychodzi permakultura. Bill Mollison, jeden z jej prekursorów powiedział, że jeśli rano wychodzisz w szlafroku i kapciach po zioła na śniadanie do ogrodu i wracasz w mokrych kapciach, to znaczy, że Twój ogródek ziołowy jest za daleko. 😉 Z punktu widzenia mojej drugiej profesji (wszakże jestę dietetykę) takie stwierdzenie również ma sens. Dostęp do świeżych ziół powinien być na tyle szybki, prosty i wygodny byśmy dodawali je praktycznie do każdego posiłku jaki spożywamy w ciągu dnia. Enzymy roślinne, związki aromatyczne i witaminy zawarte w świeżych i co ważniejsze surowych ziołach, warzywach i owocach mają bowiem zbawienny wpływ na nasz organizm. Dlatego jeśli mamy naprawdę niewielki skrawek ogrodu, a naszą dietę stanowią głównie wysoko i średnio przetworzone produkty jak chociażby pieczywo, produkty mleczne, makarony, to postawmy właśnie na spiralę ziołową obsadzając ją roślinami zielnymi, które „ożywią” naszą dietę, a nam dostarczą sporo życiowej energii.
Podręczniki permakulturowe twierdzą, że spirala o średnicy 1,5 m daje nam równowartość 9m2 grządki ziołowej. Ale najfajniejsze jest to, że ta sztandarowa forma permakulturowa pozwala nam stworzyć komfortowe warunki dla wszystkich gatunków ziół jakie chcielibyśmy mieć w ogrodzie, poczynając od tych wybitnie sucholubnych, po te typowo wodne – i to na zaledwie kilku metrach kwadratowych.
Jej podstawowym celem jest bowiem maksymalizacja różnorodności biologicznej i klimatu na naprawdę niewielkiej przestrzeni.
Powstaje nam skrajnie suchy i gorący klimat na szczycie od południowej strony, który będzie wprost idealny dla oregano, rozmarynu i tymianku.
Chłodniejszy i wilgotny klimat w kierunku podstawy od strony północnej spodoba się z pewnością pietruszce czy szczypiorkowi.
Na wschodniej stronie rośliny wysychają wcześniej i chronione są przed popołudniowym upałem, odnajdzie się tu doskonale kolendra, która przy nadmiarze słońca od razu wystrzela w nasiona, będą się tu czuły wyśmienicie także sałaty i szpinaki.
Tuż u podstawy, tam gdzie spirala się otwiera, powstaje stanowisko wilgotne i słoneczne.
Jeżeli pokusimy się na oczko wodne u podstawy spirali (spirala to najprostszy sposób by uporać się z ziemią z wykopu) to powstaje nam strefa wodna i bagienna gdzie znajdzie się miejsce dla roślin wodnych, z których wiele jest jadalnych. Posadźmy tu rzeżuchę, krwawnicę, pałkę wodną. Nie wspominając o małych żyjątkach wodnych, które chętnie sprowadzą się do naszego ogrodu by pomagać nam utrzymywać równowagę biologiczną. Dodatkowo woda łagodzi wahania temperatury chroniąc rośliny przed przymrozkami i odbija promienie słońca dodatkowo oświetlając i ogrzewając rośliny.
Na szczycie spirali sadzimy niskie rośliny sucholubne, bliżej podstawy sadzimy te o wyższych wymaganiach wodnych.
Od strony południowej sadzimy niższe, a od strony północnej wyższe rośliny, aby te niższe nie musiały konkurować z wyższymi o słońce.
Osobiście na spirali unikam ziół ekspansywnych jak bergamotka pysznogłówka, mięta, melisa czy tych naprawdę pokaźnych rozmiarów jak lubczyk. Niektórzy się na nie decydują, ale w moim mniemaniu mocno przytłoczyły by one swoją ekspansywnością pozostałe zioła, aż finalnie nasza ziołowa spirala stałaby się jednogatunkowym tworem.
W tabeli bazujący na moim doświadczeniu przykładowe rozmieszczenie ziół w poszczególnych strefach spirali.
Jak zbudować spiralę?
Teoretycznie skręt spirali powinien być dostosowany do półkuli na której się znajdujemy co ma związek z siłami Coriolisa, na półkuli północnej skręt powinien więc schodzić w dół w prawo. Jednak nie doszukawszy się informacji jakie ma to przełożenie na plon z tego typu grządki czy jej praktyczne użytkowanie, postanowiłam kierować się w tym względzie wyłącznie estetyką, by spirala dobrze komponowała się z resztą ogrodu. Więc czy lewo czy prawo skrętna będzie Twoja spirala – nie ma to większego znaczenia. Wylot spirali – czyli jej najniższy punkt staram się lokalizować zwykle w kierunku południowym, aby na północnej stronie spirali powstał dość chłodny i niezbyt gorący klimat sprzyjający np. pietruszce naciowej.
Wybieramy możliwie najbardziej nasłonecznione miejsce w naszym ogrodzie. Zacznijmy od ustalenia średnicy okręgu, który będzie stanowił podstawę spirali. Podobnie jak w przypadku podwyższonych grządek musisz być w stanie sięgnąć do jej środka. W Poznańskim Permakulturniaku zrobiliśmy podstawę o średnicy 1,75m, u mnie zmieściłam 1,5m . Jeśli w miejscu gdzie planujesz stworzyć spiralę występują chwasty, na spód sugeruję dać 2-3 zwarte warstwy kartonu. W dalszej części prac techniki są różne. Możesz usypać stożek o wysokości 1,5 m i na nim układać spiralę, lub ułożyć kształt spirali na ziemi i stopniowo dosypując ziemi budować kamienny murek, który będzie się podwyższał ku centrum spirali. Możesz użyć każdego materiału, którym dysponujesz, jednak kamienie i cegły posiadają jedną bardzo cenną właściwość – kumulują ciepło w ciągu dnia i uwalniają je w nocy, co pomaga przetrwać mrozy i przymrozki co wrażliwszym ziołom. Po północnej stronie spirali udało się nawet przezimować Ziele życia, które określa się jako nie zimujące w Polsce. W kwestii kamieni warto pamiętać, że na spodzie najlepiej umieścić największe kamienie, a mniejsze wyżej. Ważne z punktu widzenia stabilności konstrukcji jest aby kamienne murki nie były pionowe, a lekko pochylone u środkowi, co zwiększy stabilność konstrukcji. Wypełnienie spirali może stanowić dowolna przepuszczalna gleba. Spirala jest dobrym sposobem by zamaskować gruz, który zalega na naszej działce, czy wykorzystać pozostały po budowie domu żwir. Wystarczy by wierzchnia warstwa – ok. 20-30cm była zdatna do uprawy roślin.
Kwestie ewentualnego podlewania znacząco ułatwi umieszczenie w środku rurki, która wystawać będzie na szczycie spirali, gdzie można podłączyć niewielki zraszacz. Choć ze zdziwieniem przyznaję, że mimo tej ogromnej suszy przygotowana w zeszłym roku spirala w Permakulturniaku radzi sobie bez problemu i rośliny rosną mimo, że w tym roku (2020) nie były ani razu podlewane, a deszczu ile było wszyscy wiemy. Być może woda skrapla się na kamieniach? W każdym razie jest to całkiem obiecujące rozwiązanie w permakulturowym ogrodzie. Więc jeśli ktoś ma siłę taszczyć taką stertę kamieni to polecam spróbować.
Dodaj komentarz